sobota, 25 stycznia 2014

Sędziowie



"Sędziowie" - obraz czwarty. Podczas moich sennych wędrówek po zamglonym mieście zdarzyło mi się walczyć z jednym z "ludzi bez twarzy". Nie zaatakował mnie, lecz to ja zaatakowałem. Był to najpewniej efekt strachu, jaki wywoływały we mnie powracające notorycznie sny o tych stworzeniach. Nie pamiętam czym zabijałem to stworzenie. Czy był to kij, łom, czy rura od odkurzacza? Przez głuchy odgłos uderzania w ciało stwora, dźwięk pękających kości, przebijał się skamlący jęk potwora. Głos składający się z płaczu dziesiątek dzieci, błagalnych modlitw, wzywania matki. Kakofonia dźwięków mieszających się w jeden. Gdy stworzenie skonało, zostałem przeniesiony do sali sądowej. Nie była to czysta sala sądowa, jakie widzimy w serialach, czy programie Marii Wesołowskiej. Wszystko było groteskowe, wynaturzone, poskręcane, wielkie i ciężkie. Za gigantycznym biurkiem, za którym zawsze stoi sędzia znajdowały się cztery postaci. Identyczne jak te z miasta. Nie mówiły ani słowa, tylko odwracały do siebie twarze i gestykulowały. Znów widziałem przed oczyma ciąg scen, w których krzywdziłem tamto stworzenie, lecz tym razem to ja odczuwałem ból. Wtedy sen skończył się, a ja czułem się niczym potwór. Czy naprawdę byłbym gotów skrzywdzić kogoś ze strachu? Czy tak bardzo bałem się samotności, iż zmieniało się to w paranoję, psychozę? Dzisiaj jest już lepiej, takie rzeczy nie dzieją się w moich snach i potrafię panować nad agresją, ale nadal odczuwam ten lęk, tę niepewność. Czy byłbym gotów stać się takim potworem, gdy zostanę przyparty do muru. Gdy będę musiał bronić siebie i bliskich?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz